Do rozwiązania tej zagadki przyszło nam czekać do ostatniego dnia pobytu w Brukseli. Po spotkaniach i zwiedzaniu terenów Parlamentu, Komisji Europejskiej i okolic dotarliśmy po raz drugi w te same miejsca aby udać się do "Parlamentarium" i tam uczestniczyć w naszej grze. Harmonogram tego dnia był bardzo napięty ze względu na czekające nas następnie spotkanie z Komisarzem ds. budżetu Januszem Lewandowskim.
Gra nie okazała się tak prostą jak mogło by wskazywać określenie. Wszystko miało miejsce w sali, gdzie z palmtopami w rękach, każdy z uczestników wcielał się w rolę europarlamentarzysty. Zostaliśmy podzieleni na frakcje i zupełnie jak w prawdziwym procesie legislacyjnym mogliśmy podejmować wszelkie decyzje. Wszystko zależało od nas i naszych poglądów. Rozwiązywanie problemów zgodnie z naszymi interesami i poglądami, a także wypracowywanie kompromisów było niezwykle ciężkim zadaniem. Uczestniczyliśmy w obradach naszych frakcji, ale i całego Europarlamentu. To była bardzo dobra lekcja tego jak należy wypracowywać porozumienia, uświadomiła nam jak wielki odpoczynek spoczywa na naszych reprezentantach, i o tym jak efekty które osiągają są ważne dla całej Europy.
/E.
Po tej grze w w sumie nie wiedzieliśmy
czego się spodziewać. Jeszcze w drodze do Belgii przygotowywaliśmy
się z zagadnień prawa legislacyjnego. Sama gra zaskoczyła nas
bardzo pozytywnie i całkowicie minęła się z naszym wyobrażeniem
o niej. Każdy otrzymał telefon pokazujący dyspozycje jakie mamy
wykonywać po kolei. Podzieleni na cztery zespoły mieliśmy
przeforsować swoje projekty ustaw. Były dwa projekty: jeden o
ochronie wody w Europie a drugi o wszczepianiu ludziom chipa w celu
lepszej identyfikacji ludności. Były one nieco przekoloryzowane,
ale my jako socjologowie mogliśmy się w tych tematach nieco
wykazać.
Wszyscy bardzo się wciągnęliśmy w
przebieg gry i przez dany czas mieliśmy okazje poczuć się jak
prawdziwi parlamentarzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz